Przejdź do treści

Refleksje z mopem

Jest coś specjalnego we wspólnym sprzątaniu w nowym budynku, tak by służył nam wszystkim. Można przecież wynająć profesjonalną firmę, która zrobi co trzeba równie dobrze lub lepiej. Tracimy jednak wtedy szansę na wykorzystanie energii i skanalizowanie jej w taki sposób, by z jednej strony zrobić co trzeba, z drugiej zacząć tworzyć kolejną wspólnotę. W czasie wspólnych nauczycielsko-rodzicielskich prac panuje charakterystyczna atmosfera wypełniona ekscytacją, że można znowu zacząć od początku.


Powstaje tym samym założycielska legenda, pełna różnych anegdot, wspólnych wspomnień dotyczących zawieszania tablicy, zmagania się z drzwiami czy piciem wspólnie kawy i spożywaniem pizzy siedząc na podłodze w jednej z sal, która nie wiadomo do czego ostatecznie będzie służyć. W czasie naszego pierwszego sprzątania przychodziły mi do głowy różne refleksje.

Oto pięć z nich.

Bycie sobą się opłaca

Na co dzień  jesteśmy nauczycielkami i nauczycielami. Rodzice, przychodząc po pracy po swoje dzieci noszą swoje wyjściowe ubrania. Bywa, że przybieramy podczas rozmów różne pozy, nasze nastawienie determinuje odpowiedni tembr głosu czy sposób, w jaki patrzymy na osobę, z którą rozmawiamy.


Wspólna praca w poplamionych ciuchach, dzielenie się mopem, czy mycie na czworakach podłogi sprowadza nas do kompletnie innego poziomu (także metaforycznie).

Chodzi mi o to, że wspólne „zanurzanie mopa” nie tylko buduje poczucie wspólnoty, ale umożliwia szczerą, naturalną rozmowę w codziennej pracy.

Wspólna przygoda ze szczotką nie może dzielić

Wiele osób chciałoby wziąć udział we wspólnej przygodzie. W przeddzień weekendu otrzymaliśmy wiele listów od rodziców i nauczycieli z autentycznymi usprawiedliwianiem swojej nieobecności. Jest jasne, że każdy ma swoje obowiązki zawodowe czy rodzinne, z których nie może zrezygnować. Praca ochotnicza ma to do siebie, że jest ochotnicza i trzeba założyć, że przyszli Ci, którzy i chcieli, i mogli. Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś przyszedł, by coś sobie ugrać. Z tego samego powodu, ktoś kto nie przyszedł nie może mieć obaw, że gdzieś zostanie to zapisane i – co gorsza – zapamiętane. Postawmy sprawę jasno: nikt tym nic indywidualnie nie ugra i nie stracił.

Poznajmy się znowu

W czasie sprzątania nie poznałem trzech rodziców. Musiałem się wprost zapytać „kim jesteście”. Pandemia i praca, nawet po pandemii, w trybie online spowodowały duże straty w poziomie znajomości „naszych” rodziców. Definitywnie trzeba to zmienić. Trzeba się poznać, zobaczyć od nowa. Cieszy w tej historii to, że byli wśród nas rodzice „nowi” (co usprawiedliwia trochę moją słabą pamięć), którzy rozpoczynają z nami wspólną pracę.

Tosia a wspólne sprzątanie

Rodzice Tosi Kozłowskiej, Naszej Patronki, byli z nami od początku do końca sobotniej pracy. Byli także w niedzielę. Pokazali tym samym, że jest to również ich szkoła.
Niesamowita sprawa!
Musimy teraz nauczyć się rozmawiać o Tosi tak, by nie bolało, a inspirowało. W rozmowach o Tosi powinniśmy znaleźć słowa, które pozwolą nam wrócić do luzu, o który Nasza Patronka nas prosiła, o brak dystansu, wtedy kiedy kompletnie nie jest potrzebny. 

Trzeba uważać

Większość z nas podjęło trudną i bolesną decyzje. Coś, co kiedyś wspólnie budowaliśmy, przestało być nasze. Z jednej strony, dzięki temu powstała DobraTU. Z drugiej nie możemy zapominać, że musimy o nią dbać. Początki są trudne, ale ekscytujące. Pełne energii czerpanej także z chęci potwierdzenia samym sobie, że damy radę. Trzeba jednak lepiej i mądrzej podejść do tego, by nasz młodzieńczy entuzjazm przekuć w trwałą pracę nad dobrym zespołem, do którego zaliczam nie tylko pracowników DobraTU, ale również Rodziców.